16 stycznia 2016

Smok u studni

Wrocław, jak każde szanujące się miasto, ma swojego smoka, i choć jego historia nie jest tak powszechnie znana, jak legenda o Smoku Wawelskim czy Bazyliszku, do dziś przetrwała w pamięci mieszkańców. Kilka lat temu postanowili oni zebrać historyczne informacje i ułożyć je w całość, która wiernie oddaje przebieg smoczego panowania na naszych ziemiach

Las Strachociński na niemieckiej pocztówce,
początek XX wieku, źródło: dolny-slask.org.pl
Smok pojawił się na Psim Polu w XIV wieku. Piętno swym masywnym ogonem odcisnął jednak tylko na historii Strachocina. To dzięki niemu wiele miejsc leżących na tym osiedlu miało przed wojną gadzią nomenklaturę, np.: ulica Przy Smoczym Lesie (niem. Am Drachenwald, dziś ul. Sobocińska), ulica Smoczej Studni (niem. Drachenbrunner Strasse, dziś ul. Strachocińska do Wykładowej) czy Pole przy Smoczej Studni (niem. Am Drachenbrunner, dziś ul. Smocza). Jak można się domyślić, obecność smoka nie wpływała pozytywnie na codzienne życie mieszkańców, bo, jak na średniowieczną bestię przystało, pożerał bydło, porywał dziewczęta, ział ogniem i siarką.

W starych księgach
Strachocin jest jednym z najdalej wysuniętych osiedli Psiego Pola. W przeszłości wraz z przyległymi wioskami i osadami, m.in. Sępolnem, Swojczycami czy Wojnowem, tworzył olbrzymi podwrocławski majątek ziemski. W I połowie XIV wieku jego właścicielem był Konrad „Draco” Strachota, rycerz księcia Bolesława Rogatki. Po śmierci Konrada wieś odziedziczyły jego cztery córki: Milcza, Stanka, Paulina i Magdalena. Ze względu na finansowe trudności kobiety musiały część majątku odsprzedać i tak ziemia została podzielona na własność prywatną, szpitalną i klasztorną. Ostatnim właścicielem zamku, według danych rękopiśmiennych z połowy XV wieku, był potomek Konrada Starchoty – Henryk Strachota „de Silva”. Ale co ze smokiem?

Średniowieczna bestia
Prawdopodobnie na przełomie XIII i XIV wieku do pobliskiego lasu przywędrował smok. Był to prawdziwy wielki potwór, który dopuszczał się wszystkich, przypisywanych mu w legendach zbrodni. Mieszkańcy, truchlejąc ze strachu, nazwali bestię Strachotą, a swoją wieś Strachocicami. Nie dość, że smok dziesiątkował stada hodowlane, podpalał uprawy i domy, to jeszcze, wypoczywając przy leśnej ścieżce, odcinał ludziom drogę na Czosnkowa łąkę, na której znajdowała się studnia zbierająca wodę z małego źródła. Szczególnie dotkliwe było to dla mieszkańców 
w czasie suszy.

Czekając na bohatera
Przez wiele lat wielki łeb smoka górował nad wioską, aż pewnego dnia bestia posunęła się o krok za daleko – porwała syna sołtysa. Zbrodnia ta wstrząsnęła mieszkańcami, a zarazem przebudziła ich do działania. Wreszcie więc, mimo paraliżującego lęku, postanowili się ze smokiem rozprawić. Niestety, zbyt wielu śmiałków, którzy chcieliby mu stawić czoła, wśród mieszkańców nie było – być może dlatego, że w tej legendzie nie czekała na bohatera ręka księżniczki. Opatrzność zlitowała się jednak nad udręczonymi ludźmi i do wsi przybył mężczyzna żądny sławy i przygód – Konrad. Młodzieniec dowiedział się, gdzie mieszka smok i wyruszył mu na spotkanie. Musiał bardzo długo przedzierać się przez gęstwinę drzew, aby znaleźć legowisko potwora. Wreszcie osłabiony i spragniony zatrzymał się na chwilę. Wtem spostrzegł źródło, z którego biła czysta i zimna woda, podszedł do niego i zaczął łapczywie pić. Niestety Konrad nie zauważył, że tuż obok leśnego strumienia drzemie smok Strachota. Potwór zaniepokojony podejrzanym hałasem, obudził się i, zobaczywszy człowieka stojącego przy swoim źródełku, rzucił się na niego 
z wściekłością.

Magii nigdy dość
Tymczasem okazało się, że źródło jest zaczarowane – na Konrada spłynęły nadludzkie siły, odwaga oraz męstwo. Stanął do walki, jak równy z równym, i walczył z bestią przez wiele godzin, a odgłosy tej zaciętej potyczki rozchodziły się echem po całym lesie. Wreszcie smok zaczął tracić siły, a nie mogąc wspomóc się magiczną wodą – Konrad odcinał mu drogę do źródła – przegrał walkę i zawstydzony porażką uciekł. Po kilku dniach skonał, najadłszy się zatrutych grzybów, a jego truchło pochłonęły bagna. Radości nie było końca. Książę Śląski pasował Konrada na rycerza i obdarzył go Strachocińskim Lasem wraz z osadą leżącą przy Smoczej Studni. Rycerz, którego nazywano teraz Konradem „Draco” Strachotą de Silva (co oznacza ‘z lasu’), zbudował sobie tam zamek. Żył długo i szczęśliwie, miał cztery córki i syna Henryka, który stał się sławą rycerskiego rzemiosła. Po wiekach historia zamieniła się w legendę, zamek popadł w ruinę, bagno, w którym utonął smok, porosło chwastem. Ponoć jednak dalej w głębi lasu bije źródło, które nie utraciło swoich magicznych właściwości. 

"Smocza Studnia" (Kaffehaus-Drachenbrunn), gospoda-kawiarnia, która
 mieściła się przy obecnej ul. Strachocińskiej 224, źródło: dolny-slask.org.pl

Tekst na podstawie: Tadeusz Redner, O smoku Strachocie i smoczej studni, na: dolny-slask.org.pl [dostęp online]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz