13 lutego 2016

Żeglujże, żeglarzu...

Przedwojenny Wrocław zostawił na Psim Polu jako wielkomiejską pamiątkę nie tylko kolej wąskotorową. Po dawnych, niemieckojęzycznych mieszkańcach mamy jeszcze stocznię. Przetrwała prawie 70 lat. Choć dziś uznawana jest za nieczynną, w obrębie jej murów dalej trwają prace i wciąż wypływają z niej statki
Praca wre, źródło: dolny-slask.org.pl

W dawnym Breslau komunikacja wodna na trasie Odry umożliwiała transportową łączność z innymi miastami. Dlatego w pod koniec XIX i w XX wieku prace nad industralizacją wrocławskiego węzła wodnego miały coraz szerszy zasięg. Powstawały miejskie stocznie, m.in. na Kozanowie, które produkowały barki i holowniki, a w czasach wojennych okręty. Rozbudowa wodno-przemysłowego zaplecza stanowiła także kolejny krok w rozwoju aglomeracji. Olbrzymią potrzebę stworzenia w granicach miasta kolejnego punktu, który mógłby statki budować, naprawiać i remontować jeszcze przed wojną zaspokoiła Wrocławska Stocznia Rzeczna (niem. Wasserbaugehoft Wilhelmsruh).


Dobrze przemyślane

Wzniesiono ją w latach 1928–1930 na prawym brzegu nowego Kanału Żeglugowego. Dziś są to granice osiedla Kowale przy ulicy Kwidzyńskiej. Przez całe lata 30., aż do wybuchu II wojny światowej, służyła celom przemysłowym jako prywatny zakład. Jak na tamte lata była przedsięwzięciem solidnie przemyślanym i dobrze wyposażonym. Budowano tu jednostki śródlądowe, niewielkie statki morskie oraz ich kadłuby. Łodzie następnie spławiano do Szczecina Odrzańską Drogą Wodną lub wzdłuż innych niemieckich dróg rzecznych do prywatnych odbiorców. W obrębie stoczni wybudowano także suchy dok – rodzaj szczelnego kanału, z którego można było wypompować wodę tak, aby umożliwić przegląd techniczny pracującej jednostki lub wznieść statek na taki sam poziom, jak lustro wody w otaczającym go akwenie. 

Suchy dok, zdjęcie z okresu przedwojennego, źródło: dolny-slask.org.pl
 
W centrum historii
Kiedy wybuchła II wojna światowa stocznia musiała, jak właściwie każda inna fabryka w Rzeszy, zmienić profil. Do 1945 roku produkowała części do niemieckich okrętów podwodnych, wyposażała zaplecze militarne Kriegsmarine i przeprowadzała remonty taboru śródlądowego. Po zakończeniu wojny przeszła w ręce Armii Czerwonej i przez kolejny rok służyła władzom radzieckim, również w zakresie usług zbrojeniowych. W czasach powojennych, kiedy miasto znalazło się w granicach Polski, Wrocławska Stocznia Rzeczna została przejęta przez Państwowe Przedsiębiorstwo Stocznie Rzeczne oraz Centralny Zarząd Żeglugi Śródlądowej i Stoczni. Inicjatywy przeprowadzane na jej terenie były częścią planu sześcioletniego, ale w zdecydowanie mniejszym zakresie niż przedsięwzięcia na Wiśle. Fabryka głównie zajmowała się remontem wraków, które wydobywano z Odry. Po 1989 roku zaczęła funkcjonować jako samodzielne przedsiębiorstwo, które zostało zlikwidowane w 1996 roku.

Nie tylko wspomnienia

Obecnie większa cześć ziemi, którą obejmowały budynki stoczni, przeszła w prywatne ręce, ale na pozostałym terenie działalność stoczniowa jest dalej prowadzona przez spółkę Odratrans. Zajmuje się ona głównie budową, remontami oraz składowaniem części zamiennych. Ma własny basen portowy, trasernię, dwie hale kadłubowe, pochylnię i nabrzeże wyposażeniowe. Po tamtej stoczni pozostały tylko archiwalne zdjęcia, na których jawi się nam niezwykły, lekko zamglony Wrocław. Miasto należące do ludzi, którzy tak samo jak my spacerowali po nadodrzańskich wałach. I których tak samo jak nas fascynował niski dźwięk płynącej barki.

1 komentarz:

  1. No i teraz trzeba będzie się wybrać zobaczyć co z tego wszystkiego zostało. Ciekawe czy można wejść do stoczni i cokolwiek faktycznie zobaczyć :)

    OdpowiedzUsuń