27 lutego 2016

Tajemnicze zderzenie pociągów na Psim Polu

Jedna z najbardziej niezwykłych i tajemniczych katastrof w historii polskiej kolei miała miejsce w czasach PRL-u między stacją na Psim Polu a Długołęką. Na początku lipca 1977 roku doszło tam do czołowego zderzenia dwóch pociągów, którego przyczyny do dziś nie wyjaśniono. Pikanterii dodaje fakt, że w wypadku brał udział ekspres wiozący radzieckich pasażerów i polska lokomotywa spalinowa z dwoma maszynistami na pokładzie.

Jedna z najsłynniejszych katastrof kolejowych w Polsce miała miejsce 39 lat temu między Wrocławiem a Psim Polem. Do dziś nie wiadomo, jak naprawdę do niej doszło. Według oficjalnych danych zginęło w niej 11 osób, a 15 zostało rannych. Nieoficjalnie zaś mówiło się aż o 40 poszkodowanych jedynie wśród polskich pasażerów. W grupie Rosjan jadących tym samym pociągiem, ofiar nie było, prawdopodobnie dzięki solidnej budowie wagonów, którymi jechali.


Pociąg Przyjaźni

Do zderzenia doszło we środę rano, 9 lipca 1977 roku, między Psim Polem a leżącą 6 km dalej Długołęką. Pociąg pośpieszny relacji Praga – Warszawa – Moskwa Biełorusskaja „Praha Express”, zwany Pociągiem Przyjaźni, zderzył się z lokomotywą spalinową ST43-268. Ekspres składający się z elektrowozu, wagonu WARS i sześciu wagonów sypialnych prowadzony przez Hieronima Stellmacha wyruszył z samego rana z Dworca Głównego we Wrocławiu. Po minięciu stacji Psie Pole i opuszczeniu terenów zabudowanych zwiększył prędkość do 100 km/h. W tym samym czasie samotny luzak spalinowy wyjechał ze stacji w Długołęce, poruszając się po niewłaściwym torze. Jego maszyniści – Grzegorz Zastrożny i Andrzej Trela – nie reagowali na znaki ostrzegawcze dyżurnych ruchu, choć właśnie z powodu zbliżającego się ekspresu mieli lokomotywę przestawić w inne miejsce. Mimo że na tym odcinku wolno im było poruszać się z prędkością jedynie 40 km/h, przyspieszyli do 80 km/h.

Gruntowne porządki

Pociągi mknęły i pewne było, że dojdzie do czołowego zderzenia, bo żaden z maszynistów nie reagował na sygnał semafora ani na znaki „stój” nadawany przez nastawniczą. Tuż za wiaduktem przy ulicy Bierutowskiej na łuku torów pojazdy z impetem na siebie wpadły. Wykoleiło się kilka wagonów Pociągu Przyjaźni, wiele zostało poważnie zniszczonych. Lokomotywa spalinowa dosłownie wbiła się w pociąg osobowy, a siła zderzenia odrzuciła ją czterdzieści metrów dalej. Cała konstrukcja zapaliła się, zabijając jedyne osoby, które mogłyby wypadek naświetlić – dwóch polskich maszynistów. Zniszczona została elektryczna lokomotywa EU07-115, a wagon „Wars” według świadków rozpadł się na drobne kawałki. Zszokowani ludzie wyskakiwali z pociągu i uciekali do pobliskich zagajników, wokół panował chaos. Teren wypadku natychmiast został otoczony przez SB i milicję, szybko też pojawiły się śmigłowce Armii Czerwonej. Podejrzewa się, że wojsko zza wschodniej granicy miało za zadanie pozacierać ślady lub umniejszyć rozmiar katastrofy.

Teorie spiskowe i smutne wnioski

Służby Bezpieczeństwa gruntownie zabrały się do badania przyczyn wypadku. Podejrzewano, że maszyniści z lokomotywy spalinowej chcieli popełnić samobójstwo, teoria ta jednak szybko upadła. W jej miejsce pojawiły się pogłoski na temat wrogiego spisku przeciw władzom radzieckim. Funkcjonariusze inwigilowali rodziny ofiar, obserwowali pogrzeby, chodzili na stypy. Ciała z zakładu medycyny sądowej we Wrocławiu oddawane były dopiero w dniu pochówku, niektórych trumien nie pozwolono otwierać. Zamieszanie polityczne wywołało poniekąd radio Wolna Europa. Sugerowało na łamach jednej z audycji, że katastrofę spowodowali kolejarze, którzy mieli być sfrustrowali podwyżkami cen. Wreszcie, nie osiągnąwszy zadowalających wyników, jeszcze w tym samym roku śledztwo umorzono, a sprawę utajniono z powodu niewygodnej obecności radzieckiego Pociągu Przyjaźni. W wypadku zgiął maszynista ekspresu Hieronim Stellmach i jego 11-letni syn Jacek. Długo oczekiwana podróż pociągiem z tatą miała być dla chłopca prezentem na urodziny. Prawdopodobnie do katastrofy by nie doszło, gdyby pociągi były wyposażone w łączność radiową, którą koleje miały już na składzie. Urzędnicy nie dopuszczali jej jednak do użytku.

Zainteresował Was temat, zobaczcie film o katastrofie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz